Od lat, świat szuka sposobu na obniżenie emisji dwutlenku węgla, która bardzo niekorzystnie wpływa na klimat. Przykładami takich działań są dofinansowania na auta elektryczne, czy na elektrownie wiatrowe. Jednym z takich rozwiązań ma być mięso hodowane laboratoryjnie.
Bio-mięso, jest zbiorem związków chemicznych hodowanych w laboratorium. W dłużej perspektywie ma zastąpić wołowinę, której hodowla emituje ogromne ilości dwutlenku węgla. Jednak teraz rozgorzała debata, czy rzeczywiście ten sposób osiągnie swój cel.
Zdaniem naukowców głównym problemem jest pobór mocy wykorzystywanej do syntezy wiązań, z których składa się masa. Wysokie zużycie sprawia, że sensowność oraz rentowność przedsięwzięcia jest poddawana w wątpliwość.
Dochodzi jeszcze kwestia hodowli. Wprowadzenie nowego elementu żywieniowego na rynek, nie sprawi, że hodowcy ze swoim produktem go opuszczą. Przemiana, jeśli do niej w ogóle dojdzie, będzie trwała dziesięciolecia, przez które obie produkcje będą iść obok siebie, podwajając liczbę emisji.
Innym problemem jest ilość odpadów, która może skazić ziemię, wodę i powietrze. Zdaniem naukowców, ilość cząstek chemicznych i organicznych, która powstaje podczas produkcji substytutu, mogą być bardzo wysokie i nie współmierne w stosunku do korzyści, które płyną z całego projektu.
Producenci mięs na razie nie muszą się obawiać konkurencji laboratoryjnej, jednak za kilkadziesiąt lat sytuacja może ulec zmianie. Czy tak się stanie?