Polska, Bułgaria i inne kraje Unii Europejskiej ze Wschodu zastanawiają się nad nowym prawem transportu drogowego, które zmusiłoby ich ciężarówki do powrotu do domu co osiem tygodni. Dyplomaci uważają, zaszkodziłoby to ich firmom transportowym.
Przegląd zasad dotyczących transportu ładunków jest promowany przez bogatsze kraje, w tym Francję i Holandię, a spór tnie rdzeń dywizji wschód-zachód, podważając jedność bloku, który został już zniszczony przez Brexit.
Biedniejsze kraje na wschodniej flance UE korzystają od lat, oferując usługi po niższych cenach, aby rozwinąć swoje gospodarki i nadrobić zaległości po dziesięcioleciach za żelazną kurtyną.
Większość krajów UE zgodziła się w grudniu zeszłego roku na zreformowanie unijnego sektora transportu drogowego. Zmiana ma dotyczyć kierowców ciężarówek pracujących za granicą. Prawa ma zagwarantować prawa do powrotu do domu co trzy do czterech tygodni, z zastrzeżeniem, że ich tygodniowy odpoczynek wynoszący co najmniej 45 godzin musi być spędzony poza pojazdem i nie na parkingach, a pracodawcy muszą płacić za zakwaterowanie.
Dodatkowym postulatem jest ujednolicenie pensji, do ogólnoprzyjętej stawki w danym kraju Europy, przez który przejeżdża pojazd. Na to nie zgadzają się firmy z krajów uboższych, takich jak Polska. Nasi przedstawiciele zapowiedzieli podjęcie kroków prawnych i popiera ich wiele krajów ze wschodu Europy. Ich zdaniem wygeneruje to nowe, ogromne koszty.