Rewolucja na rynku drobiu i jaj mało realna
close_up

A strona używa plików cookie. Dowiedz się więcej o celach używania plików cookie i zmianie ustawień plików cookie w przeglądarce Korzystając z tej strony, zgadzasz się na używanie plików cookie zgodnie z bieżącymi ustawieniami przeglądarki Dowiedz się więcej o plikach cookie

Rewolucja na rynku jest mało prawdopodobna

Źródło: agronews.com Wszystkie aktualności źródła

Rewolucja na rynku jest mało prawdopodobna

Pani Katarzyno, czy w nieodległej przyszłości możemy zderzyć się z taką rzeczywistością, że na przykład za 10 jajek będziemy płacić 10 zł?

Już obecnie płacimy za 10 jajek 10 zł. Dotyczy to oczywiście jaj ekologicznych lub z tak zwanego wolnego wybiegu. Natomiast najczęściej kupowane w Polsce jaja klatkowe są na razie zdecydowanie tańsze i kosztują dwu, trzykrotnie mniej. Niestety, na horyzoncie widać ryzyka, które mogłyby do tak dramatycznej sytuacji doprowadzić. Polski rząd upiera się przy braku odszkodowań za likwidację towarowych stad kur nieśnych w wypadku pozytywnego wyniku na obecność bakterii salmonelli. Z doświadczeń 2018 roku wiemy jak wielkim dramatem dla wielu producentów było wykrycie bakterii na fermie. Duża grupa mniejszych hodowców doświadczyła problemów finansowych, a więksi deklarowali rezygnacje z planów inwestycyjnych w kolejnych latach. Sądzimy, że decyzja Ministerstwa Rolnictwa jest swego rodzaju grą w rosyjską ruletkę. Jeśli bowiem salmonellozy dotkną dużej liczby stad w Polsce to może dojść do tak istotnego ograniczenia podaży, że rzeczywiście za jaja będziemy płacić nieporównywalnie więcej niż obecnie.

Co jeszcze niepokoi branżę, a co może się przełożyć na wzrost cen jaj dla konsumentów?

Niemal wszystkie większe sieci handlowe i restauracyjne ogłosiły, że w ciągu kilku najbliższych lat wycofają się z oferowania konsumentom jaj klatkowych. Większość producentów zdaje się jednak zgadzać z twierdzeniem, że markety i restauracje nie dotrzymają swoich obietnic. U podstaw takiego sposobu myślenia leży to, że Polacy nie zaakceptują tak dużej zwyżki cen jaj, jaką mogłaby wywołać taka zmiana. Niemniej, kilka wiodących sieci handlu nowoczesnego może próbować wymusić taką sytuację na rynku. Wtedy ceny jaj pójdą dramatycznie w górę.

Czy to jest w ogóle możliwe - zastąpienie chowu klatkowego alternatywnymi typami chowu kur nieśnych?

Moim osobistym zdaniem przeprowadzenie rewolucji nie jest możliwe. Z jednej strony nie ma możliwości odejścia od systemów klatkowych – choćby ze względu na ogromne koszty takiej operacji. Z drugiej jednak strony handel nowoczesny boi się utraty wizerunku – niemal każda sieć złożyła przecież deklaracje zmiany asortymentu, ale było to moim zdaniem działanie pochopne, nie poprzedzone przeprowadzeniem dialogu z dostawcami i z producentami jaj. Na szczęście w tej grze decydujący głos należy do konsumentów, którzy od jaj oczekują wyłącznie tego, aby miały jednocześnie wysoką jakość i przystępną cenę. Potwierdzać prawidłowość takich wniosków może choćby obserwacja amerykańskiego rynku jaj gdzie najwięksi dostawcy ograniczają produkcję jaj alternatywnych ze względu na brak popytu. To, że po Polakach można spodziewać się podobnej reakcji zdaje się wynikać z porównania sprzedaży jaj z różnych systemów utrzymania kur w różnych krajach europejskich. Prawidłowością jest, że miażdżącą przewagę jaja klatkowe mają w państwach gdzie PKB na mieszkańca jest niski (jak na europejskie warunki). Odwrotnie jest natomiast w krajach bogatych, gdzie PKB per capita jest wysoki. Jednak mimo tych analiz hodowcy kur zdają sobie sprawę, że odejście od jaj klatkowych wcześniej, czy później nastąpi. Przysłowiowym pytaniem „za milion dolarów” jest oczywiście realny czas zmiany. Kto oszacuje go poprawnie będzie wielkim wygranym.

A Pani jak uważa, kiedy to nastąpi?

Moim zdaniem w najbliższej przyszłości, być może 30 proc. jaj będzie pochodziło z tzw. chowu alternatywnego. Taką opinię opieram na obserwacji brytyjskiego rynku jaj. Anglicy systematycznie, z roku na rok, zwiększali udział jaj z wolnego wybiegu w sprzedaży jaj ogółem. Jednak po dojściu to poziomu 50 procent zderzyli się z barierą popytową. Teraz spadek cen jakie płacą odbiorcy za jaja alternatywne doprowadził w Wielkiej Brytanii do istotnego spadku dochodowości u wielu producentów jaj nieklatkowych.

Producenci jednak coś robią w tym kierunku, aby coraz większa część jaj pochodziła na przykład z chowu ściółkowego?

Pomimo realnego spojrzenia, że nie jest możliwe całkowite odejście od produkcji klatkowej, stało się dla wielu producentów oczywiste, że częściowe zmiany są nie do uniknięcia w zderzeniu z trendem konsumenckim i pewnym (trudnym jeszcze do zdefiniowania) popytem na ten rodzaj produktów ze strony różnorodnych kanałów sprzedaży. Dlatego wielu producentów w Polsce podjęło decyzję o dywersyfikacji ryzyka w prowadzonej działalności, aby ustrzec się rynkowej przegranej. Coraz większą presję na podejmowane decyzje związane z transformacją wywierają też działania konkurencji. Istotne jest jednak także to, że że mniej więcej równolegle mają miejsce inwestycje „klatkowe”. Wydaje się, że przynajmniej w krótkim terminie, zwłaszcza duzi producenci, nie będą rezygnować z produkcji klatkowej na rzecz alternatyw, tylko będą zwiększać możliwości produkcyjne na fermach, inwestując dodatkowo w alternatywę. Tym samym pozwoli im to działać na kilku polach jednocześnie, w razie potrzeby wspomagając się zakupami towaru z zewnątrz. Metodą tą będą próbować ograniczać ryzyko.

Czyli może powstać patowa sytuacja? Duża nadprodukcja jaj, brak popytu i jeszcze w dodatku te deklaracje o wycofaniu ze sprzedaży detalicznej jaj z chowu klatkowego. Czeka nas jakieś załamanie rynku w segmencie produkcyjnym?

Prawdą jest, że dochodzi do sytuacji ciągłego (rok do roku) zwiększania pogłowia kur niosek. Obecnie zarejestrowanych jest w Polsce 47,8 mln stanowisk dla kur. Zwiększa się przy tym produkcja jaj alternatywnych. Według danych z grudnia 2018 roku potencjał produkcji w tej kategorii (wliczając ściółkę, wolny wybieg i produkcję ekologiczną) wynosi 7,2 mln stanowisk. Przypomnijmy, że 10 lat temu możliwości w alternatywie nie przekraczały dwóch milionów. Przypuszczamy, że z upływem czasu może się to negatywnie odbić na sytuacji cenowej na rynku wewnętrznym. Polskich przedsiębiorców mogą czekać problemy, tym bardziej, że przy wysokich cenach jaj uaktywniła się dotąd uśpiona część segmentu produkcji jaj.

Jaki to segment?

To tak zwany chów przydomowy. Przy wysokich cenach jaj ludzie zaczynają wracać do chowu kur. W ubiegłym roku liczba kur ogólnoużytkowych wzrosła aż o 1,8 mln sztuk w stosunku do roku 2017.

Czyli przyszłość nie rysuje się dla segmentu produkcji jaj w zbyt różowych barwach?

Szansą dla polskich producentów jaj niezmiennie pozostaje eksport. Już teraz mniej więcej trzecia część naszej produkcji trafia do innych krajów. Wierzymy jednak, ze odsetek ten może systematycznie rosnąć. Widać to choćby na przykładzie innego rynku drobiarskiego, rynku mięsa drobiowego. Tam na eksport trafia już połowa produkcji. Niestety taki stopień uzależnienia od eksportu niesie ze sobą duże ryzyko. Chodzi o ewentualne wystąpienie dużej nadpodaży jaj na rynku wewnętrznym w sytuacji pojawienia się nagłych problemów w sprzedaży zagranicznej. Ważna globalnym handlu jest także konkurencja, w tym konkurencja ze strony tych krajów, które produkują taniej od Polaków. Nie od dziś mówi się o Ukrainie jako o naszym nowym, największym rywalu eksportowym.

To wracamy do podstawowego pytania…..Jesteśmy więc bogatsi o doświadczenia Brytyjczyków, wiemy też, że konsument średnio akceptuje wysokie ceny jaj a sieci handlowe zorientowały się, że pochopnie zadeklarowały to, że będą sprzedawać tylko jaja z alternatywnej, ekologicznej produkcji. Jak więc Pani zdaniem będą kształtowały się ceny jaj w najbliższych latach i jak będzie wyglądał rynek produkcji jaj w tym okresie?

Gdybym znała precyzyjnie odpowiedzi na te pytania byłabym pewnie jedną z najbogatszych Polek (śmiech). Zwiększona podaż musi niestety oznaczać zaostrzenie walki konkurencyjnej, a ta polega w drobiarstwie przede wszystkim na obniżaniu cen. Spekulujemy zatem, że zbyt duża liczba niosek będzie głównym powodem tego, że rok 2019 nie będzie dla producentów jaj rokiem, który będą mogli zaliczyć do najlepszych. Mieczem Damoklesa wiszącym nad polskim sektorem jaj jest także import jaj i przetworów do Unii Europejskiej. Przywóz z Ukrainy wzrósł między styczniem a wrześniem 2018 roku do ponad 11 tysięcy ton z niespełna 600 ton rok wcześniej! Spodziewamy się, że Ukraińcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Jeśli mowa o Ukrainie to warto także przypomnieć, że jedno z wielkich ukraińskich przedsiębiorstw jajczarskich nie tylko zwiększa eksport do UE, ale wręcz rozpoczyna produkcję w Unii. Ovostar Union w 2019 roku rozpocznie inwestycje na Łotwie, które finalnie mają mieć potencjał zdolny utrzymać sześć milionów kur. Naszym zdaniem większość ptaków będzie utrzymywana w alternatywnych systemach chowu.Jednak, aby nie zostawać w pesymistycznym nastroju warto powiedzieć, że na świecie z roku na rok rośnie konsumpcja jaj. Konsumenci zorientowali się, że jaja nie mają nic wspólnego ze wzrostem cholesterolu w naszych organizmach. Co więcej, najnowsze badania pokazują, że jaja można jeść bez ograniczeń bo służy to wyłącznie naszemu zdrowiu. Te fakty, w połączeniu z modą na zdrowe odżywianie oraz zdrowy styl życia w ogóle, powodują, że przed producentami jaj - w długim terminie - rysują się raczej pozytywne scenariusze.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Również dziękuję

Tematy: Ceny produktów rolnych, Rolnictwo, Handel i zywienie zbiorowe, Hodowla

Czytać wiadomości stało się łatwiejsze! Czytaj w Telegram.
Agronews

Aktualności tematu

Nie pamiętasz hasła?

Связаться с редакцией